Nie ma wątpliwości, że to właśnie tereny wiejskie mogą odegrać kluczową rolę w procesie transformacji energetycznej w naszym kraju. Obecnie najwięcej mówi się o tym w kontekście budowy elektrowni wiatrowych oraz farm fotowoltaicznych, co jednak budzi ogromne kontrowersje i wręcz sprzeciw lokalnych społeczeństw. Ciekawą alternatywą czy raczej uzupełnieniem dla technologii OZE mogą być biogazownie. Produkcja biogazu z biomasy rolniczej to rozwiązanie, które mamy wręcz na wyciągnięcie ręki. Zapraszamy po szczegóły.
Póki co musimy się tutaj opierać na szacunkach, w tym przedstawionych przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Potencjalnie polska wieś jest w stanie produkować nawet do 8 miliardów metrów sześciennych biogazu tylko z biomasy rolniczej, czyli m.in. słomy i odpadów poprodukcyjnych.
To olbrzymia ilość, ponieważ wystarczy napisać, że Polska (przemysł, ogrzewnictwo, odbiorcy indywidualni) rocznie zużywa około 25 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego. Biogaz stanowiłby więc istotne uzupełnienie wolumenu gazu, mogąc np. zredukować zapotrzebowanie na bardzo drogi LNG – importowany głównie z USA i Kataru.
Póki co mówimy o czysto hipotetycznym scenariuszu produkcji ogromnych ilości biogazu. Wcześniej konieczne są inwestycje w biogazownie, a z tym idzie jak po grudzie. Nadal nie jest to priorytetowa inwestycja w sektorze energetyki – rządzący mocniej skupiają się na typowych OZE, czyli wiatrakach i fotowoltaice (co wymuszają również unijne regulacje).
Tymczasem biogazownie mogą stanowić doskonałe uzupełnienie systemu rozproszonej energetyki. Ten pomysł pojawił się już kilka lat temu, a polega na tym, aby przenieść akcent z wielkich bloków energetycznych zasilających cały kraj, na mniejsze, lokalne instalacje, które nie będą uciążliwe dla ludzi i środowiska.
Energetyka rozproszona ma wielką zaletę: pozwala wytwarzać energię lokalnie, co obniża koszty i zwiększa bezpieczeństwo energetyczne kraju. Biogazownie budowane na terenach wiejskich są wręcz modelową technologią wpisującą się w tę ideę.
Najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem, dlaczego temat biogazowni jest w Polsce spychany na margines dyskursu energetycznego, jest obawa polityków przed gwałtowną reakcją społeczną. Wynika to jednak nie z faktycznych przesłanek, ale z braku edukacji.
Gdyby temat biogazu został omówiony w mediach choć w połowie tak dokładnie, jak na przykład temat pomp ciepła czy instalacji fotowoltaicznych, to strach przed nieznanym byłby zdecydowanie mniejszy.
W Polsce biogazownie budzą jedno skojarzenie: z potwornym odorem. Tymczasem dzisiejsze technologie pozwalają przetwarzać biomasę rolniczą w sposób nieuciążliwy dla mieszkańców. Nowoczesne biogazownie nie emitują przykrych zapachów, o czym można się przekonać odwiedzając tereny, na których już działają takie zakłady (w Polsce jest ich około stu).
Biogazownie nie muszą, a w modelu rozproszonej energetyki wręcz nie powinny, produkować jedynie energii elektrycznej i ciepła. Obecnie dysponujemy na tyle zaawansowanymi technologiami oczyszczania biogazu, że śmiało można go tłoczyć prosto do sieci gazowej i zasilać nim np. gospodarstwa domowe, rolne czy zakłady przemysłowe.
Na budowie biogazowni zasilanych lokalnie wytworzoną biomasą rolniczą zyska środowisko, a przede wszystkim okoliczni mieszkańcy – chociażby dzięki powstaniu nowych miejsc pracy, obniżeniu rachunków za energię (cieplną, elektryczną, gaz) oraz możliwości sprzedawania nadwyżek z produkcji rolnej (również w latach, w których ceny skupu są wyjątkowo niskie).