Mocno ograniczona dostępność konwencjonalnych paliw grzewczych, przede wszystkim węgla kamiennego, zmusza właścicieli kotłowni do szukania alternatyw. Okazuje się, że jedno z najciekawszych rozwiązań od dawna jest stosowane na polskiej wsi. Chodzi oczywiście o spalanie zbóż. Choć wydaje się to wątpliwe moralnie (w końcu de facto spala się produkt spożywczy), to jednak na końcu i tak liczy się zwykła ekonomia – a ta przemawia na korzyść kotłów biomasowych opalanych zbożem.
Zacznijmy od tego, że opalanie kotłów na biomasę zbożem nie jest żadną nowością. Na polskiej wsi ten „proceder” trwa od wielu już lat. Gospodarze chętnie inwestują w nowoczesne kotły dużej mocy, które zapewnią energię cieplną nie tylko na potrzeby domu mieszkalnego, ale też np. do suszenia, ogrzewania kurników, szklarni, budynków gospodarskich etc.
Standardem jest, że w takich kotłach (koniecznie przystosowanych do pracy w bardzo wysokiej temperaturze oraz do spalania wilgotnego paliwa) używa się zbóż niskiej jakości, zaatakowanych przez choroby, a więc nienadających się do sprzedaży. W ostatnim czasie, z powodu niskiej dostępności węgla, drewna czy pelletu, dotyczy to również pełnowartościowych zbóż.
W Polsce opalanie kotła zbożem wciąż jest uznawane za co najmniej nieetyczne. W naszym kraju mamy silnie zakorzeniony szacunek do chleba, stąd mało kto przyznaje się, że spala owies czy pszenicę na cele grzewcze. Zupełnie inaczej wygląda to natomiast chociażby w USA (powszechne opalanie kotłów kukurydzą) czy w Szwecji (zboża to popularne paliwo grzewcze na terenach wiejskich, ale wykorzystywane również w miejskich ciepłowniach).
W dobie kryzysu energetycznego podejście do spalania zbóż zmienia się także w Polsce. Dziś taka wiadomość mało kogo już szokuje, ponieważ żywności mamy w nadmiarze, natomiast ogrzewanie domu, gospodarstwa rolnego czy szklarni staje się coraz droższe i bardziej kłopotliwe.
No dobrze, ale czy opalanie kotła na biomasę zbożem w ogóle się opłaca? Jak najbardziej. Średnia wartość opałowa pszenicy to około 17 MG/kg, a owsa 19 MG/kg. Dla porównania: dobrej jakości pellet daje 21-22 MG/kg, ekogroszek 23 MG/kg, a węgiel kamienny typu orzech 25-27 MG/kg.
W momencie pisania tego artykułu tonę owsa można kupić za około 1000 zł. Tona pelletu to wydatek rzędu 2500 zł, a tona ekogroszku kosztuje minimum 2800 zł. Owies jest więc 2,5-raza tańszy, natomiast o zaledwie kilkanaście procent mniej kaloryczny. Matematyka nie kłamie.
W jeszcze lepszej sytuacji są natomiast producenci zbóż – swoją drogą od dawna opalający kotły czy to owsem, pszenicą czy słomą. Gospodarze posiadający kocioł przystosowany do zasilania biomasą cieszą się bardzo niskimi kosztami ogrzewania, ponieważ koszt wyprodukowania około 5 ton owsa na 1 ha pola nie przekracza 1000 zł.
Choć na polskiej wsi nadal królują kotły węglowe, to wśród gospodarzy wyraźnie rośnie zainteresowanie jednostkami przystosowanymi do spalania biomasy. Ten trend obserwujemy nie tylko w bieżącym roku, kiedy to wystąpił problem braku węgla.
Już wcześniej kotły biomasowe stanowiły ciekawą propozycję w sytuacji niestabilnych lub bardzo niskich cen zbóż. Dodatkowo takie kotły pozwalają rozwiązać problem zagospodarowania odpadów z produkcji rolnej (słoma, zboża zaatakowane przez szkodniki etc.).