Biomasa w energetyce zawodowej – dlaczego to się nie udało?

Jerzy Biernacki
16.06.2021

Energetyka zawodowa w założeniu miała być największym odbiorcą biomasy w naszym kraju. I tak rzeczywiście się stało, choć cały proces poszedł w złym kierunku. Sprawdziła się zasada, że przymus nie jest najlepszą metodą wdrażania nowoczesnych rozwiązań energetycznych. Polskie elektrownie, zobligowane do odbioru i spalania biomasy, swoją polityką podważyły fundamenty całego rynku, który dopiero zaczyna się odradzać. Więcej o tym piszemy w naszym artykule.

Złe podejście do tematu wykorzystania biomasy w energetyce zawodowej

Zgodnie z przepisami narzuconymi przez Unię Europejską Polska musi obniżyć emisję CO2 do atmosfery. Prostym rozwiązaniem miało być współspalanie biomasy w rodzimych elektrowniach i elektrociepłowniach. Pomysł wydawał się idealny, ale po latach wiemy, że coś tutaj ewidentnie poszło nie tak.

Przede wszystkim przestarzałe instalacje nie są przystosowane do spalania biomasy. Mieszanie odnawialnego paliwa z węglem może i pozwala częściowo ograniczyć szkodliwą emisję i zużycie paliw kopalnych, ale jednocześnie stanowi wręcz skrajny przykład marnotrawienia potencjału biomasy.

Według różnych szacunków rzeczywista sprawność procesowa spalania biomasy w polskich elektrowniach wynosi od około 30 do 38 proc. To bardzo niski wynik. Oznacza to po prostu, że nawet 7 na 10 ton zastosowanej biomasy jest marnotrawione i nie pozwala uzyskać takiej ilości energii, jaka byłaby możliwa do wytworzenia w docelowej instalacji przystosowanej do spalania tego paliwa.

Użycie biomasy w energetyce zawodowej jest raczej działaniem na alibi. Celem jest wyłącznie ograniczenie emisji, natomiast nie faktyczne przesunięcie akcentu z paliw kopalnych na te odnawialne. Dopóki to podejście się nie zmieni, to biomasa nie stanie się poważnym elementem polskiego systemu energetycznego - twierdzi specjalista z Schmid Polska, producent nowoczesnych instalacji spalania biomasy.

Ignorowanie rodzimych zasobów

Poważnym problemem, który mocno uderzył w rynek biomasy w Polsce, jest też masowe importowanie zielonych paliw. Pośrednicy zarabiają na tym krocie, oferując tanią biomasę najniższej jakości elektrowniom, dla których liczy się tylko cena i zachowanie wymaganego przepisami udziału biomasy w procesie spalania.

Cierpią na tym rodzimi producenci, których niestety jest coraz mniej. Tymczasem potencjał polskiej biomasy jest bardzo duży i szacowany na około 5 do 7 milionów ton biomasy rolnej oraz minimum 2 miliony ton biomasy drzewnej. Do tego dochodzą jeszcze tereny idealnie nadające się pod uprawę np. wierzby energetycznej – państwo jednak w żaden sposób nie zachęca do takiej działalności, przez co została ona sprowadzona do kategorii hobby, a nie poważnego biznesu.

Ratunek w inwestycjach lokalnych?

Aktualnie znajdujemy się w sytuacji, w której nie ma co liczyć na bodźce do rozwoju rynku biomasy ze strony energetyki zawodowej. Zupełnie inaczej wygląda to natomiast na poziomie gminnym. Biomasa budzi zainteresowanie samorządów, które inwestują w nowoczesne instalacje spalające paliwa pochodzenia rolnego czy drzewnego, a także w biogazownie. Takie inwestycje są chętnie wspierane przez Unię Europejską.

I właśnie na gruncie lokalnym należy szukać miejsca dla branży producentów biomasy oraz urządzeń przystosowanych do jej spalania. Sporą grupę odbiorców mogą również stanowić prywatne przedsiębiorstwa, które szukają sposobów na utrzymanie produkcji energii w obliczu wprowadzanych uchwał zakazujących spalania węgla.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie