Polska energetyka stoi u progu ogromnych zmian. Wszyscy mamy już świadomość tego, że musimy powoli rezygnować z węgla, jako podstawy naszego bezpieczeństwa energetycznego. Jednocześnie nie ma w tej chwili mowy o tym, aby całkowicie przejść na technologię OZE, która z pewnością nie zaspokoi w pełni potrzeb naszego kraju. Na ten moment najrozsądniejszym kierunkiem wydaje się być zwiększanie udziału biomasy oraz instalacji fotowoltaicznych w ogólnym bilansie energetycznym. Dlaczego warto stawiać właśnie na te dwa filary?
Wykorzystanie biomasy w tzw. miksie energetycznym nie jest oczywiście żadną nowością, bo ma to miejsce w naszym kraju co najmniej od kilkunastu lat. Cały czas jednak postrzegamy biomasę przez pryzmat „dodatku” do węgla, co nie ma do końca uzasadnienia. Kotły przemysłowe przystosowane do spalania biomasy drzewnej są już na tyle wydajne, że spokojnie można zacząć opierać na nich nawet bardzo duże instalacje energetyczne, co dostrzegają chociażby samorządy.
Nie powinniśmy spychać biomasy, która obecnie ma mniej niż 10% udział w całym bilansie energetycznym naszego kraju, na margines. Inne państwa mogą nam zazdrościć takich zasobów zielonego paliwa (duża część polskiej biomasy jest dziś eksportowana). W okresie transformacji energetycznej Polski koniecznie trzeba więc ponownie wrócić do dyskusji nad zintensyfikowaniem wykorzystania biomasy, przede wszystkim drzewnej, ale też odpadów biologicznych mogących zasilać biogazownie.
Dużą zaletą instalacji biomasowych jest to, że gwarantują one przewidywalność kosztów produkcji energii. Ceny biomasy są dość stabilne, w dodatku nowoczesne kotły są już przystosowane do spalania nawet wilgotnej biomasy (np. świeżej zrębki drzewnej), co znacząco zwiększa ich uniwersalność. Gdy dodamy do tego bezobsługowość instalacji (m.in. systemu automatycznego odpopielania i załadunku paliwa), to zyskamy obraz technologii, która ma potencjał do tego, aby stanowić jeden z filarów rodzimej energetyki po jej transformacji, czyli dekarbonizacji.
Tylko w 2020 roku do sieci przyłączono ponad 100 tysięcy nowych instalacji fotowoltaicznych. Polacy pokochali tę technologię, na co bez wątpienia kluczowy wpływ miało uruchomienie programu rządowego „Mój Prąd” (możliwość otrzymania do 5000 złotych dofinansowania do mikroinstalacji o mocy do 10 kWp). Fotowoltaika znajduje się jednak w kręgu zainteresowania nie tylko prosumentów.
Gigantyczny rozwój, jaki stał się udziałem tej technologii, pozwala myśleć o niej, jako o realnym wsparciu dla energetyki w skali makro. Wbrew obiegowej opinii Polska znajduje się w strefie klimatycznej umożliwiającej wykorzystanie potencjału energii słonecznej. Moduły fotowoltaiczne coraz skuteczniej produkują prąd nawet przy sporym zachmurzeniu. Farmy fotowoltaiczne powstają przy firmach, szkołach, urzędach. To tworzy duże pole do szerszego wykorzystania tej technologii w bilansie energetycznym kraju.
Już teraz można z pełną odpowiedzialnością napisać, że nie da się oprzeć polskiej energetyki po odejściu od węgla na jednym tylko źródle – dotyczy to także szumnie zapowiadanej od wielu lat elektrowni atomowej. Konieczne jest stawianie na kogenerację, czyli instalacje, które mogą się wzajemnie uzupełniać, zapewniając nam tym samym bezpieczeństwo energetyczne. Biomasa i fotowoltaika, może także elektrownie wiatrowe i biogazownie, zdecydowanie odpowiadają temu opisowi.