Ustka, Nałęczów, Rabka Zdrój, Krasnobród, Konstancin – to tylko kilka przykładów znanych polskich uzdrowisk, które są realnie zagrożone utratą tego prestiżowego i, o czym często się zapomina, bardzo dochodowego statusu. Gdyby ten scenariusz się ziścił, wymienione miejscowości wpadłyby w gigantyczne problemy finansowe. Bycie uzdrowiskiem bardzo się opłaca, bo gwarantuje duży ruch turystyczny oraz wpływy do kasy z opłaty klimatycznej oraz uzdrowiskowej. Na dziesiątki polskich samorządów padł więc blady strach, który motywuje je do zainwestowania w ekologiczne kotłownie. To właściwie jedyny sposób na to, aby uniknąć finansowej i wizerunkowej katastrofy.
Chodzi oczywiście o fatalną jakość powietrza, jaką każdej zimy notuje się w polskich miejscowościach uzdrowiskowych. Sytuacja, w której kuracjusze przyjeżdżają np. do Rabki, aby wzmocnić swoje zdrowie, a w tym samym czasie wskaźniki pokazują znaczne przekroczenie m.in. pyłów zawieszonych czy innych toksyn, jest dość absurdalna. Dlatego polskim uzdrowiskom od lat palcem grozi Unia Europejska – całkiem słusznie.
Utrata statusu uzdrowiska nie jest żadnym science-fiction. To realna groźba, z którą samorządy muszą się liczyć. Same deklaracje o podjęciu walki z zanieczyszczeniem powietrza przestały już wystarczać. Gminy uzdrowiskowe, chcąc czy nie chcąc, muszą mocno inwestować w lokalne programy wymiany nieekologicznych źródeł ciepła, które w głównej mierze odpowiadają za powstawanie zjawiska smogu.
Przykład jednak idzie z góry, dlatego samorządy w pierwszej kolejności modernizują gminne instalacje ciepłownicze, w tym te zasilające budynki użyteczności publicznej, szkoły, urzędy oraz odbiorców indywidualnych korzystających z systemu ciepłowniczego.
Priorytetem jest oczywiście wymiana przestarzałych instalacji grzewczych, w głównej mierze zasilanych węglem kamiennym i brunatnym, rzadziej olejem opałowym i gazem. Dodatkowo gminy mocno zainteresowały się tematem fotowoltaiki, o czym najlepiej świadczy fakt lawinowo przybywających instalacji przemysłowych, montowanych głównie na budynkach samorządowych, ale coraz częściej także na budynkach komunalnych przeznaczonych na mieszkalnictwo wielorodzinne.
Produkcja energii ze słońca nie jest jednak złotym środkiem na smog czy, szerzej, skrajnie zanieczyszczone powietrze. To po prostu nie wystarczy, aby obronić status uzdrowiska. Niezbędne są również inwestycje w modernizowanie gminnych instalacji grzewczych, czyli wiekowych kotłowni, często budowanych jeszcze w czasach głębokiego PRL-u.
Co bogatsze gminy lub te, które skutecznie zabiegają o środki unijne, inwestują w biogazownie. Znacznie tańszym, a przy tym również efektywnym i proekologicznym rozwiązaniem są natomiast coraz popularniejsze kotłownie przemysłowe zasilane biomasą – głównie drzewną.
Kotłownia biomasowa jest o tyle ciekawym rozwiązaniem z perspektywy gmin uzdrowiskowych, że jest łatwo dostępna i względnie tania – zwłaszcza na terenach rolniczych oraz w regionach słynących z przetwórstwa drzewnego. W dodatku takie instalacje są na tyle wydajne, że śmiało mogą być projektowane z myślą o zasilaniu w energię cieplną budynków o bardzo dużej kubaturze, jak również mogą stanowić podstawę systemu dystrybucji gminnego ciepła.