Biomasa zamiast wiatraków? Postuluje to wiceminister rolnictwa

Antoni Kwapisz
19.10.2022

Kolejni politycy prześcigają się w prezentowaniu pomysłów na uratowanie polskiej energetyki, obniżenie cen dla konsumentów i przedsiębiorstw, a przede wszystkim zapewnienie nieprzerwanych dostaw prądu bez negatywnego wpływu na środowisko. W ostatnim czasie głośno jest wokół wypowiedzi wiceministra rolnictwa. Zdaniem Janusza Kowalskiego Polska powinna zrezygnować z energetyki wiatrowej na rzecz biomasy. Czy taki scenariusz jest w ogóle możliwy do zrealizowania?

Polski rząd od lat rzuca kłody pod nogi branży energetyki wiatrowej

Choć to właśnie wiatraki stanowią trzon naszej polityki OZE, to wyraźnie widać niechęć obecnego rządu do rozwijania tego sektora. Powody są różne, jednak oficjalnie chodzi o sprzeciw lokalnych społeczności, które nie chcą u siebie wiatraków. Salomonowym rozwiązaniem ma być rozwijanie instalacji turbinowych na Bałtyku, jednak to wciąż melodia przyszłości. W dodatku nie ma możliwości, aby przy obecnym stanie infrastruktury zasilać prądem z farm morskich województwa południowe.

Skoro nie energetyka wiatrowa, to co? Oczywiście fotowoltaika, która jednak także mocno „oberwała” po zmianach w przepisach (koniec programu prosumenckiego). Trudno sobie również wyobrazić nagły zwrot i budowanie nowych instalacji węglowych. Co nam zostaje? Biomasa, którą chce wspierać wiceminister rolnictwa.

Tania energia ze spalania biomasy?

W wywiadzie radiowym Janusz Kowalski stwierdził, że „1,5 tony słomy może zastąpić 1 tonę węgla”. Rzeczywiście, kaloryczność słomy jest o około 50 proc. niższa w porównaniu z węglem kamiennym typu orzech, natomiast sama wypowiedź zakrawa na daleko idący skrót myślowy.

Po pierwsze: aby móc mówić o takim przełożeniu, należy zestawić ze sobą dwie równorzędne instalacje. Jedną przystosowaną do spalania węgla, drugą stricte przeznaczoną do opalania biomasą rolną. Takich instalacji w naszym kraju brakuje, a biomasa jest wykorzystywana w energetyce zawodowej przede wszystkim w ramach tzw. współspalania, czyli mieszania z węglem.

Po drugie: słoma jest paliwem bardzo wymagającym pod względem logistyki. Trzeba ją zebrać, wysuszyć, następnie przetransportować do ciepłowni/elektrociepłowni, co generuje duże koszty. Sumaryczna opłacalność może być zatem – delikatnie pisząc – dość dyskusyjna.

Faktem jest natomiast, że biomasa może i powinna stanowić jeden z filarów polskiej energetyki, szczególnie w obliczu trwającego kryzysu i bardzo wysokich cen energii dla odbiorców końcowych. Wymaga to jednak daleko idących inwestycji w technologię, jak również położenia akcentu na wytwarzanie energii z biomasy w miejscu jej pozyskiwania.

Spółdzielnie energetyczne – pomysł, który warto rozważyć

Wiceminister rolnictwa podzielił się jeszcze jedną wizją dotyczącą zwiększenia udziału biomasy w krajowej energetyce. Chodzi o tzw. spółdzielnie energetyczne. Pomysł nie jest nowy, natomiast przekazany przez przedstawiciela rządu powinien stać się przedmiotem szerszej dyskusji.

Lokalne instalacje grzewcze i energetyczne pozwoliłyby rozwiązać podstawowy problem związany z biomasą, czyli wspomnianą już utrudnioną logistykę. Eliminując daleki transport paliwa o niskiej gęstości można znacznie zredukować koszty wytwarzania energii z biomasy, jednocześnie zapewniając bezpieczeństwo energetyczne lokalnym społecznościom oraz rynek zbytu dla producentów zbóż (często mających problem z pozbyciem się odpadów poprodukcyjnych, jak słoma czy niepełnowartościowe zboża).

Biomasa wcale nie musi być alternatywą dla wiatraków czy fotowoltaiki. Ważne jest natomiast to, aby zacząć ją traktować w kategorii pełnoprawnego nośnika energii, wpisującego się w politykę OZE oraz w geograficzną i gospodarczą specyfikę naszego kraju.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie