Choć zagrożenie jest chwilowo zażegnane, to nie możemy mieć wątpliwości, że globalna sytuacja geopolityczna będzie mieć istotny wpływ na rynki energii. Aktualne spadki notowań cen gazu czy węgla nie świadczą o tym, że nie powtórzy się sytuacja z zimy 2022/2023. Pewne jest, że wszystkie kraje europejskie potrzebują indywidualnej strategii uniezależniania się od paliw kopalnych.
W Polsce stawiamy na OZE i atom, natomiast przejściowo – czyli w perspektywie kilkunastu lat – istotnym elementem systemu energetycznego może być biomasa. To zielone paliwo mocno zyskuje na trwającym kryzysie energetycznym, o czym przekonujemy w naszym artykule.
Kryzys energetyczny nauczył nas – a przynajmniej trzeba mieć taką nadzieję – że uzależnianie się od zewnętrznych źródeł nośników energii jest co najmniej ryzykowne. Wszyscy pamiętamy paniczne ruchy rządu kupującego węgiel gdziekolwiek, bez względu na jego jakość, który dziś zalega w portach na wybrzeżu.
Biomasa jest paliwem dostępnym lokalnie, a Polska jest jednym z jej największych producentów. Mając bezpośredni dostęp do nośnika energii warto z tego korzystać, również dlatego, że mamy gotowe instalacje termicznego przetwarzania biomasy i wciąż przybywa nowych (przede wszystkim w prywatnych przedsiębiorstwach).
Ważnym, a może nawet najważniejszym czynnikiem wpływającym na decyzje na polu energetyki zawodowej, są unijne regulacje. Komisja Europejska i Niemcy oficjalnie stawiają na OZE, mając na myśli przede wszystkim energetykę wiatrową i farmy fotowoltaiczne.
Wiadomo natomiast, że obecnie żaden kraj nie może bazować na zeroemisyjnej energetyce. Stąd liczne furtki, które umożliwiają państwom członkowskim dalsze inwestowanie w tradycyjne instalacje energetyczne – byle niskoemisyjne.
W ten opis idealnie wpisuje się biomasa, która wciąż jest oficjalnie wspierana na poziomie unijnych przepisów i uznawana za odnawialne źródło energii – dotyczy to zarówno biomasy rolniczej, jak i leśnej.
W Polsce od lat dyskutuje się o przełożeniu akcentów z energetyki centralnej na lokalną. Chodzi o to, aby tworzyć jak najwięcej mniejszych instalacji produkujących energię dla lokalnych społeczności. Wiele samorządów już poszło tą drogą, a hitem są tutaj instalacje biomasowe.
Biomasa bardzo dobrze sprawdza się na gruncie lokalnym, ponieważ jest dostępna „po sąsiedzku”. Ciepłownie i elektrociepłownie mogą ją pozyskiwać czy to od zakładów drzewnych, czy producentów rolnych. Wspomnijmy również o biogazowniach, które rozwiązują problem zarówno produkcji energii, jak i zagospodarowywania odpadów zielonych.
Biomasa dziś stanowi około 14-15% polskiego miksu energetycznego, natomiast ten udział może się znacząco zwiększyć w niestabilnych warunkach politycznych, gospodarczych i ekonomicznych. Te nie tylko ograniczają możliwości korzystania z konwencjonalnych nośników energii, ale także mogą storpedować plany budowy instalacji OZE, nie wspominając o pierwszej polskiej elektrowni atomowej.