Tego pewnie wszyscy się spodziewali. Po wyborach skończył się tzw. „cud na Orlenie” i ceny paliw nie są już sztucznie utrzymywane na mocno nierynkowym poziomie. Ich uwolnienie boleśnie odczuwają kierowcy, którzy tankują coraz drożej.
Już w około tydzień po wyborach zauważyliśmy delikatne podwyżki cen paliw na stacjach Orlenu. Obecnie za litr benzyny bezołowiowej i diesla płacimy nawet o 50-60 groszy więcej niż przed 15 października.
Zdaniem analityków rynku paliw to nie koniec i czekają nas dalsze podwyżki. W najczarniejszym scenariuszu ceny najpopularniejszych paliw mogą jeszcze w listopadzie zbliżyć się do 7 zł za litr. Wszystko zależy od notowań cen ropy na światowych giełdach, na co z kolei ogromny wpływ mają wydarzenia na Bliskim Wschodzie. W razie eskalacji konfliktu izraelsko-palestyńskiego można się spodziewać dalszych rajdów cenowych na stacjach paliw.