Prezes Polskiej Grupy Energetycznej, Wojciech Dąbrowski, zapowiedział, że kierowana przez niego spółka nie wystąpi do Urzędu Regulacji Energetyki o zmianę taryf. To bardzo dobra informacja dla klientów PGE, którzy dzięki temu nie muszą się obawiać podwyżek cen prądu. W znacznie gorszej sytuacji mogą się znaleźć odbiorcy energii dostarczanej przez inne podmioty.
Decyzja PGE o niewnioskowaniu o podwyższenie taryf nie ma charakteru biznesowego. Ceny energii na światowych rynkach szaleją, dlatego należy się spodziewać, że spółka po prostu poniesie wyższe koszty – można się tutaj doszukiwać polityki i „sugestii” ze strony rządzących.
Tak czy inaczej klienci PGE w 2023 roku – przynajmniej do wiosny – nie muszą się martwić podwyżkami. Zazdroszczą im ci, którym prąd dostarczają Enea, Energa Obrót oraz Tauron, ponieważ te spółki już wystąpiły o zmianę taryf.
Prezes URE nie zdradza konkretnych liczb, natomiast między wierszami przygotowuje odbiorców na czarny scenariusz drastycznych podwyżek cen energii od nowego roku. Jak ustalił portal OKO.press, wspomniane spółki wnioskują o podniesie taryf o minimum 180 procent, co dla indywidualnego odbiorcy oznaczałoby podwyżkę rachunku o około 90 procent.
Decyzja należy jednak do URE i jest mało prawdopodobne, aby urząd zgodził się na aż tak drastyczne podwyżki, szczególnie w roku wyborczym.