Choć gaz ziemny wciąż uchodzi za jedno z tańszych paliw energetycznych (zwłaszcza w relacji do wygody stosowania i ekologiczności), to sukcesywnie korzystający z niego Polacy płacą coraz wyższe rachunki. Powodem jest nie tylko drożejące paliwo, ale także – a może przede wszystkim – stale podnoszone opłaty. Jest ich zaledwie kilka, jednak łącznie mają decydujący wpływ na ostateczną wysokość rachunku.
Jest to opłata naliczana za przydzielenie odbiorcy konkretnej taryfy, np. W-3. Wysokość opłaty jest uzależniona od klasy taryfy – im niższa, tym mniej zapłacimy.
Nietrudno się domyślić, że jest to opłata za samo świadczenie usługi, jaką jest dostarczanie gazu do domu. Po prostu trzeba zapłacić za to, że zakład gazowniczy „łaskawie” pompuje błękitne paliwo żółtą rurą do domowego piecyka, kotła czy kuchenki gazowej. W opłatę abonamentową wliczone są też inne koszty, jak przesyłka rachunku pocztą, wizyta inkasenta oraz oczywiście praca kasjerki, która ten rachunek przygotowuje.
W ramach tej opłaty „dorzucamy się” do utrzymania sieci gazowej w należytym stanie. Zakład gazowniczy przeznacza tę część faktury na bieżące remonty gazociągów, usuwanie awarii, ale też na kolejne inwestycje w rozbudowę sieci gazowniczej.
Jest to opłata ponoszona za dostarczanie gazu ziemnego o konkretnych parametrach. Jeśli zakład gazowniczy twierdzi, że gaz ma taką i taką kaloryczność, to odbiorca płaci za swoje dobre samopoczucie. W praktyce bowiem trudno jest wykazać, że dostawca mija się z prawdą, choć teoretycznie mamy możliwość zakwestionowania jakości gazu ziemnego.
Zwykle stanowi ona około połowę wartości całej faktury, co tylko obrazuje, jak wysokie są wymienione wcześniej opłaty. Mówimy tutaj o tzw. nettometrze gazu. Stawka jest uzależniona od taryfy, regionu kraju, a także od oferty danego sprzedawcy – nie zapominajmy, że w Polsce mamy wolny rynek energii, co oznacza, że każdy może sobie wybrać dowolnego sprzedawcę gazu (nie mylić z dystrybutorem).
Jak widać tych dodatkowych opłat jest sporo, przez co przeciętnemu odbiorcy trudno jest „połapać się” w lekturze rachunku za gaz. Ciężko też zaakceptować sytuację, w której koszt faktycznie zużytego paliwa stanowi zaledwie około połowę wartości całej faktury.