Cztery elektryczne busy, zakupione przez resort środowiska, dotarły już do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Pojazdy te miały wesprzeć, a docelowo być może zastąpić tradycyjne fasiągi, pozwalając turystom dojechać do Morskiego Oka bez męczenia koni. Okazuje się jednak, że kupione za ciężkie pieniądze pojazdy na razie tylko stoją przysypane śniegiem. Dlaczego?
Nowe pojazdy są w pełni elektryczne i dostosowane do przewozu osób z niepełnosprawnościami. Wyposażone m.in. w elektryczną windę, oferują 19 miejsc siedzących oraz trzy stojące, z możliwością modyfikacji wnętrza, by zmieścić wózek inwalidzki.
Choć busy dotarły do TPN jeszcze przed Bożym Narodzeniem, to już wiadomo, że nie rozpoczną kursów wcześniej niż wiosną 2025 roku.
Co jest powodem takiego opóźnienia? Tłumaczy to starosta tatrzański Andrzej Skupień. Według niego obecnie nie ma możliwości uruchomienia regularnych kursów do Morskiego Oka, ponieważ busy mogą wjeżdżać na tę trasę wyłącznie po uzyskaniu jednorazowej zgody. Ten absurd wynika ze sprzeciwu lokalnych samorządowców, w tym burmistrza Zakopanego i wójtów pobliskich gmin. Samorządowcy skierowali petycję do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, domagając się wstrzymania projektu, ale do tej pory nie otrzymali odpowiedzi.
Podczas wstępnych rozmów z TPN starosta tatrzański zasugerował możliwość wykorzystania elektrycznych busów w ramach programu edukacyjnego. Nie wykluczył jednorazowych kursów, ale zaznaczył, że pomysł uruchomienia regularnej linii budzi zastrzeżenia.
Innymi słowy: busy zostały kupione, ale nikt wcześniej nie dopilnował, aby mogły zacząć regularnie kursować na trasie między Palenicą Białczańską i Morskim Okiem. Projekt będzie dalej torpedowany przez lokalnych samorządowców, którzy stają w obronie interesów górali żyjących z tradycyjnych fasiągów.