Co drugi nowy samochód sprzedawany w Norwegii to „elektryk”. W Polsce długo nie zobaczymy takich wyników

Piotr Kowalczyk
09.04.2019

Samochody elektryczne nie są już traktowane w kategoriach ciekawostki, ale realnej i nie tak odległej przyszłości motoryzacji. Póki co na przesiadkę do „elektryków” mogą sobie pozwolić jedynie osoby zamożne, dlatego nie dziwi, że najlepsze wyniki sprzedaży notuje się w bogatych krajach. Świetnym przykładem jest tutaj Norwegia. Polska długo nie pójdzie w jej ślady. Dlaczego?

Norwegowie wybierają samochody elektryczne

Choć z perspektywy polskiego kierowcy brzmi to niewiarygodnie, to w Norwegii rzeczywiście już co drugi nowy samochód wyjeżdża z salonu korzystając z napędu elektrycznego. Obecnie po norweskich drogach jeździ około 2,8 milionów samochodów, z czego aż 150-160 tysięcy to auta w pełni elektryczne.

Jednocześnie ten skandynawski kraj notuje drastyczny spadek sprzedaży samochodów napędzanych silnikami wysokoprężnymi. W 2017 roku miały one około 23% udziału w rynku – dla porównania w 2012 roku było to ponad 63%!

Jak to możliwe, że Norwegowie w tak krótkim czasie przesiedli się do „elektryków”? Powodem są nie tylko bardzo wysokie zarobki w tym kraju, ale także system zachęt. W niektórych gminach właściciel samochodów elektrycznych mogą je ładować zupełnie za darmo w ogólnodostępnych stacjach ładowania. Do tego rząd oferuje atrakcyjne dopłaty. Nie dziwi zatem, że rośnie sprzedaż już nie tylko samochodów elektrycznych i hybrydowych, ale także wodorowych.

W Polsce (na razie) nie ma szans na taki scenariusz

W naszym kraju sprzedaż samochodów elektrycznych jest marginalna. Nieco lepiej wygląda to w kategorii aut hybrydowych, jednak nadal nie możemy nawet marzyć o zbliżeniu się do wyniku, jaki osiągnęła Norwegia. Powód jest prozaiczny: pieniądze.

Wciąż około 80% Polaków decyduje się na zakup samochodu z drugiej ręki. Sprzedaż nowych aut napędzają wyłącznie firmy, które jednak nie są zainteresowane „przepłacaniem” za samochody elektryczne. Trudno się też temu dziwić: oferta aut z napędem elektrycznym jest stosunkowo uboga, a użytkowanie takiego pojazdu w trasie mogłoby być wyjątkowo kłopotliwe.

Rząd ogłosił mocne wsparcie dla programu elektromobilności (przebąkuje się nawet o projekcie polskiego samochodu elektrycznego), ale to melodia odległej przyszłości. Dla przeciętnego Kowalskiego zakup ekologicznego auta za grubo ponad 100 tysięcy złotych wciąż jest abstrakcją i nie zmienią tego nawet zapowiedziane dopłaty.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie