Miało być tanio i ekologicznie, a wyszło inaczej. Tysiące polskich gospodarstw domowych dało się nabić w butelkę, czyli namówić na instalację pompy ciepła w miejsce np. kotła na paliwo stałe, co spowodowało gwałtowny wzrost ponoszonych kosztów ogrzewania. Winna nie jest wcale technologia, ale nieuczciwi sprzedawcy, a po szczegóły zapraszamy do naszego artykułu.
Sprzedawcy pomp – oczywiście nie wszyscy - świadomie wprowadzają swoich klientów w błąd, roztaczając przed nimi piękną wizję bezobsługowego, ekologicznego i taniego źródła ogrzewania. Nie mówią jednak, że aby uzyskać taki efekt, konieczne jest bardzo dobre zaizolowanie budynku.
Niestety, wiele pomp ciepła pracuje w starych domach, które są tzw. durszlakami. Aby uzyskać w nich komfortową temperaturę, konieczne jest znaczące podniesienie temperatury wody grzewczej, co automatycznie generuje olbrzymie zużycie energii przez pompę (urządzenie stricte niskotemperaturowe).
Inną przyczyną horrendalnych rachunków za prąd może być niedopasowanie pompy do danej instalacji. Zbyt mała moc pompy wymusza na urządzeniu ciągłą pracę, co oczywiście przekłada się na wzrost zużycia energii – zwłaszcza po uruchomieniu się dodatkowych grzałek.
Dodajmy do tego błędy wykonawcze i niepoprawne ustawienia serwisowe, a otrzymamy odpowiedź na pytanie, dlaczego coraz więcej osób twierdzi, że dało się „nabić w pompę”. Takie historie są przestrogą dla innych nabywców tej technologii, aby wybierać wyłącznie renomowanych instalatorów i nigdy nie zaczynać od wymiany źródła ciepła bez inwestycji w izolację budynku.