Polska jest jednym z największych producentów węgla kamiennego w Europie. Nasz węgiel jest ceniony za dobrą jakość, ale jednocześnie okazuje się być dość drogi, nawet dla nas samych. Prowadzi to do nieco absurdalnej sytuacji, gdy na lokalnych składach węgla łatwiej można kupić paliwo importowane z zagranicy, niż wydobyte w polskiej kopalni.
Jak podaje Eurostat, tylko w styczniu 2019 roku na polski rynek trafiło blisko 2 miliony to importowanego węgla. Głównym dostawcą tego paliwa dla naszego kraju jest Rosja. Przeciętnemu czytelnikowi może się to wydawać co najmniej dziwne, trochę w myśl powiedzenia, że nie przynosi się drewna do lasu. Problem jest jednak nieco głębszy.
Głównym powodem, dla którego polskie firmy importują węgiel z zagranicy, jest oczywiście cena. Choć rodzimy węgiel charakteryzuje się dobrą jakością, to jego wydobycie staje się coraz droższe, a to znajduje odzwierciedlenie w cenach hurtowych i detalicznych.
Poza tym polskie górnictwo wymaga kosztownej modernizacji, co znów pociąga za sobą wzrost cen surowca. W takim momencie patriotyzm schodzi na drugi plan. Firmy, które zużywają duże ilości węgla (w tym spółki energetyczne), wybierają tańsze paliwo sprowadzane z Rosji i innych krajów – jak chociażby Kazachstan.
Co ciekawe, importowany węgiel niekoniecznie musi odstawać jakościowo od polskiego. Mało tego: często zawiera on mniejsze ilości siarki, dlatego jest pożądany w instalacjach przemysłowych, których właściciele muszą pilnować przestrzegania norm emisyjnych.
Importowany węgiel jest również bardzo popularny wśród użytkowników indywidualnych. W Polsce wciąż mamy poważny problem z tzw. ubóstwem energetycznym. Osoby dotknięte tym zjawiskiem nie zastanawiają, skąd pochodzi węgiel oferowany na lokalnym składzie. Wybierają ten, który jest tańszy, a często lepszą cenę ma właśnie paliwo sprowadzane z Rosji, gdzie koszty wydobycia są znacznie niższe.
Efekt widać w liczbach. Tylko w 2017 roku do Polski wwieziono blisko 10 milionów ton węgla pochodzącego z zagranicznych kopalni.