Kontrowersyjny gazociąg, który stał się ogromną kością niezgody w Unii Europejskiej, wciąż nie został uruchomiony. Nie wiadomo również, kiedy ostatecznie może to nastąpić, mimo tego, że prace przy budowie Nord Stream 2 zostały zakończone już kilka tygodni temu. Ostateczną decyzję ma wydać niemiecki regulator, który się z tym nie kwapi. W tle majaczy zarówno polityka, jak i ryzyko wybuchu wojny.
Choć to właśnie Niemcy będą największym beneficjentem uruchomienia Nord Stream 2 (staną się gigantycznym hubem gazowym dla całej Europy), to obecnie stanowią również głównego hamulcowego na drodze do oficjalnego uruchomienia magistrali.
Jak powiedziała minister spraw zagranicznych Niemiec, Annalena Baerbock, obecnie nie ma warunków do wydania zgody na rozpoczęcie eksploatacji gotowego gazociągu. Atmosfera wokół tej inwestycji staje się coraz bardziej nerwowa. Z jednej strony mamy szalejące ceny gazu ziemnego, z drugiej natomiast imperialną politykę prezydenta Rosji Władimira Putina.
Kwestia wydania zgody na uruchomienie Nord Stream 2 może być unijną kartą przetargową w rozmowach z Putinem na temat potencjalnej agresji Rosji na Ukrainę. Od tygodni przy granicy Ukrainy zbierają się ogromne oddziały rosyjskich żołnierzy. Putin twierdzi jednak, że są to wyłącznie wymysły prezydenta Ukrainy.
Dodajmy, że niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci ma czas na wydanie ostatecznego pozwolenia na eksploatację gazociągu tylko do początku stycznia. Nord Stream 2 docelowo ma pompować do Niemiec nawet 55 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie.