Najbardziej kontrowersyjna inwestycja realizowana w Europie może zostać ukończona w 2021 roku. Tak przynajmniej wynika ze słów Wiktora Zubkowa, szefa rady nadzorczej Gazpromu, a więc koncernu odpowiedzialnego za realizację Nord Stream 2.
Obecny stan zaawansowania robót przy budowie nowego gazociągu szacuje się na 90 do 92%, a więc nieco mniej, niż jeszcze do niedawna deklarował Gazprom. Faktem jest natomiast, że ostatnie prace dosłownie się ślimaczą. Wynika to głównie z sankcji, jakie Stany Zjednoczone nakładają na firmy pracujące przy tej kontrowersyjnej inwestycji. Z tego powodu z budowy Nord Stream 2 wycofało się już mnóstwo przedsiębiorstw, nie tylko amerykańskich i europejskich.
Końcowym etapem prac jest ułożenie odcinku gazociągu w wyłącznej strefie ekonomicznej Danii na dnie Morza Bałtyckiego.
Cały gazociąg składa się z dwóch nitek, każda po około 1230 kilometrów. Zadaniem Nord Stream 2 jest transportowanie gazu ziemnego z Rosji do Niemiec oraz ewentualnie do innych krajów Zachodniej Europy, z pominięciem terytorium Polski i Ukrainy. Oba kraje, podobnie jak państwa bałtyckie, głośno protestują przeciwko gazociągowi, wskazując na fakt, iż przyczyni się on do pogłębienia europejskich podziałów.
Za Nord Stream 2 opowiadają się natomiast Niemcy i Austria oraz – po cichu – niektóre kraje unijne, w tym Francja.