Podczas gdy cały świat łapie się za głową obserwując rajd cenowy ropy naftowej, to prawdziwy horror rozgrywa się na rynku gazu ziemnego. Rosyjska agresja nie tylko spowodowała gwałtowny wzrost zapotrzebowania na ten surowiec, ale również wywindowała ceny błękitnego paliwa na niebotyczny, rekordowy w historii poziom. Bać musimy się wszyscy, ponieważ ta sytuacja na pewno przełoży się na nasze rachunki.
Gaz ziemny był szaleńczo drogi już przed rosyjską inwazją, jednak to, co dzieje się na notowaniach tego surowca od kilkunastu dni jest prawdziwym szokiem. Dość napisać, że w poniedziałek, 7 marca, kurs kontraktów holenderskich na dostawę megawatogodziny gazu ziemnego osiągnął szczyt na poziomie 295 euro! Oznaczało to wzrost aż o ponad 50 proc. w stosunku do notowań z piątku oraz o 1667 proc. w porównaniu do sytuacji sprzed roku.
Obecnie ceny gazu nieco „znormalniały”, czy raczej udało się wyhamować ich wzrost, jednak wciąż utrzymują się powyżej 200 euro za megawatogodzinę. To nie pozostaje bez wpływu na ceny energii elektrycznej, która w znacznej mierze pochodzi ze spalania gazu, zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej.
Choć trwa debata na temat możliwości wprowadzenia embarga lub przynajmniej znacznego ograniczenia importu surowców energetycznych z Rosji, to fakty pokazują coś zupełnie innego. Od początku rosyjskiej agresji znacznie wzrosło zapotrzebowanie na błękitne paliwo – zwiększone dostawy są realizowane gazociągiem Nord Stream 1 oraz Gazociągiem Jamalskim (przez Polskę).
Prawdopodobnie odbiorcy chcą wypełnić swoje magazyny przed spodziewanym nałożeniem kolejnych surowych sankcji na Rosję, tym razem dotyczących właśnie eksportu gazu do Europy.