Czterej sprzedawcy prądu z urzędu, czyli PGE, Tauron, Energa i Enea, solidarnie złożyli wnioski o zatwierdzenie wyższych taryf do Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Oznacza to, że w 2021 roku możemy zapłacić więcej za prąd, o ile oczywiście URE przychyli się do tych wniosków. Temat nie jest na razie przesądzony.
Tak zwani sprzedawcy z urzędu co roku składają wnioski o podwyższenie taryf, dlatego ten ruch nie powinien nikogo dziwić. Ostateczna decyzja zawsze jednak należy do URE, który bierze pod uwagę zarówno zasadność roszczeń sprzedawców, jak i sytuację makroekonomiczną w kraju, czyli po prostu możliwości finansowe odbiorców. Proces analizy wniosków może trwać nawet kilka tygodni. Jeśli nowe taryfy miałyby wejść w życie od 1 stycznia 2021 roku, to URE musi je zatwierdzić najpóźniej do połowy grudnia.
Najwięksi sprzedawcy prądu stoją na stanowisku, że podwyżki są konieczne, ponieważ obecnie notują straty w sektorze sprzedaży energii regulowanym przez URE. Gigantom rynku energetycznego we znaki dają się decyzje polityczne, na czele ze słynną już ustawą o zamrożeniu cen prądu dla odbiorców indywidualnych.
Jednocześnie w Polsce trwa boom na domowe instalacje fotowoltaiczne, co przekłada się na sukcesywny spadek zużycia prądu z sieci. Wszystko to odbija się na kondycji finansowej sprzedawców, co ma zostać zrekompensowane poprzez podwyżki cen.
Trudno natomiast oczekiwać, aby URE przystało na propozycje sprzedawców, które zakładają wzrost cen o kilkanaście procent. Mimo to podwyżki są raczej nieuniknione i już dziś trzeba myśleć, jak ograniczyć zużycie prądu lub zabezpieczyć się przed wysokimi rachunkami w inny sposób.