Ciepłownictwo w Polsce przeżywa bardzo trudny okres. Nie mówi się o tym głośno, ale przedsiębiorstwa odpowiedzialne za dostarczanie ciepła odbiorcom końcowym mają coraz większe problemy finansowe. Na razie nie znalazło to istotnego odzwierciedlenia w cenach energii cieplnej, jednak ten moment prędzej czy później nastąpi. Musimy się szykować na podwyżki, bo wynika to z prostych zasad ekonomii, którym nie da się dłużej przeczyć.
Tymczasem koszty tego paliwa stale rosną, co jest spowodowane kilkoma czynnikami. Przede wszystkim rosnącymi kosztami wydobycia węgla, koniecznością jego importowania z czasami bardzo egzotycznych krajów (np. słynny już przypadek z węglem z Mozambiku) oraz rosnącymi cenami uprawnień do emisji CO2.
Mówienie, że polska energetyka, w tym cieplna, może się nagle uniezależnić od węgla, jest mrzonka. Elektrociepłownie nadal bazują na tym paliwie i to się w najbliższych latach nie zmieni, co jednak pociągnie za sobą wyższe ceny dla odbiorców końcowych.
O tym w ogóle się nie mówi, tymczasem polscy dostawcy ciepła bardzo mocno odczuwają ogólny wzrost kosztów zatrudnienia. Galopujące ceny napędzają żądania płacowe pracowników, co w końcu musi się odbić na kosztach energii cieplnej. Zwłaszcza, że polskie elektrociepłownie mają bardzo duży problem ze znalezieniem rąk do pracy, a już szczególnie specjalistów.
Nie jest wielką tajemnicą, że polska energetyka cieplna była regularnie bagatelizowana przez kolejne rządy, co skutkuje tym, że gros instalacji w naszym kraju nadaje się do pilnego remontu. To oczywiście kosztuje, a same elektrociepłownie nie są w stanie ponieść tych wydatków. Muszą być dotowane przez samorządy oraz urzędy centralne, za co – oczywiście – zapłacimy wszyscy w podatkach. Ostatecznie przełoży się to również na koszty energii cieplnej dla odbiorców indywidualnych i firmowych.
To, że w ostatnich latach nie odczuliśmy gwałtownego wzrostu cen energii cieplnej, jest zasługą wyłącznie ich sztucznego zaniżania. Producenci i dostawcy ciepła przenosili na siebie wspomniane wcześniej koszty, czego jednak nie da się dłużej robić. W końcu koszty muszą zostać choćby częściowo przerzucone na odbiorców.