Ropa naftowa jest – zaraz obok gazu ziemnego – drugim najważniejszym towarem eksportowym Rosji. Każdy spadek popytu, a co za tym idzie także cen, jest zatem ogromnym ciosem dla gospodarki tego kraju. Wszystko wskazuje na to, że rok 2020 zostanie zaksięgowany na sporym minusie, bo nie dość, że na rynku ropy mamy ciągłe zawirowania, to jeszcze produkcja tego surowca w Rosji pikuje.
Plan na 2020 rok zakładał, że rosyjscy producenci ropy wyprodukują około 560 milionów ton surowca. Już wiadomo, że wynik będzie o wiele gorszy, a dokładnie o około 10%. Sukcesem będzie domknięcie produkcji na poziomie 510 milionów ton, choć i na to się w tej chwili nie zanosi.
Spadek produkcji nie jest jedynym problemem. W rosyjski budżet najmocniej uderzy malejący eksport surowca, który w całym 2020 roku skurczy się aż o blisko 16,5 procent – do zaledwie 225 milionów ton.
Pogarszające się nastroje na rynku ropy oraz w przemyśle, który jest głównym odbiorcą surowca, mają bezpośrednie przełożenie na wyniki finansowe rosyjskiego budżetu. Spadek produkcji i eksportu spowodował, że tylko w pierwszych trzech kwartałach 2020 roku przychody z ropy zmalały aż o 36 procent w porównaniu z analogicznym okresem roku 2019.
Zrewidowana prognoza na lata 2021-2023 zakłada, że produkcja ropy wyniesie od 518 do 560 milionów ton, natomiast eksport wzrośnie do 231-266 milionów ton. Trudno jednak wyrokować, na ile prawdopodobne są te szacunki. Zwłaszcza w obliczu nadal szalejącej pandemii COVID-19.