Rządowy program „Mój prąd” okazał się być ogromnym sukcesem. Zainteresowanie nim wśród beneficjentów indywidualnych jest tak duże, że cały przewidziany budżet zostanie wyczerpany jeszcze przed końcem 2020 roku. Boom na fotowoltaikę widać szczególnie w drugiej połowie roku – prawdopodobnie jest to efekt krążących plotek na temat tego, że program nie będzie kontynuowany, bo w dobie katastrofy finansów publicznych zabraknie na niego pieniędzy. Strona rządowa na razie nie przesądza tej kwestii.
Póki co z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (który zarządza programem) płyną uspokajające głosy, że „Mój prąd” nadal będzie mógł liczyć na finansowanie. Mało tego: pojawiła się deklaracja, że program ma zostać rozszerzony także o indywidualne stacje ładowania pojazdów elektrycznych. Miałaby to być dodatkowa zachęta dla osób rozważających zakup „elektryka”, ale obawiających się wysokich kosztów eksploatacji pojazdu.
To na razie tylko pomysł, bo nie ma żadnego oficjalnego dokumentu, który sugerowałby utrzymanie i rozszerzenie programu. Na taką informację czekają tysiące polskich gospodarstw domowych, które nie załapały się na bieżącą edycję, natomiast chcą zainwestować w elektrownię słoneczną w 2021 roku.
Jednym z głównych problemów związanych z programem „Mój prąd” jest to, że dzięki niemu lawinowo przybywa prywatnych instalacji fotowoltaicznych, natomiast zakłady energetyczne nie są w stanie zagwarantować nieprzerwanego odbioru wyprodukowanej energii. Stąd pojawił się pomysł, aby w ramach programu finansować również magazyny prądu. Taka inwestycja wiąże się ze znacznie większym wydatkiem i można w ciemno założyć, że bez dotacji mało kto się na nią zdecyduje.
Więcej szczegółów na temat planowanej kontynuacji oraz ewentualnego rozszerzenia programu „Mój prąd” powinniśmy poznać na początku 2021 roku. Oczywiście pod warunkiem, że na przeszkodzie nie stanie dalszy rozwój pandemii.