Nord Stream 2, największy realizowany w Europie projekt gazowy, budzi gigantyczne kontrowersje już od momentu jego ogłoszenia. Głośno przeciwko budowie nowej nitki przesyłania gazu z Rosji do Niemiec i dalej do Europy Zachodniej protestuje m.in. Polska – nasz kraj straci na tym projekcie zarówno ekonomicznie, jak i politycznie. Polski rząd ma w tym sporze silnych sojuszników, przede wszystkim Stany Zjednoczone. Obecna administracja USA wielokrotnie groziła palcem i Rosjanom, i Niemcom. Wygląda na to, że tym razem na dyplomacji się nie skończy.
Niemiecki dziennik Welt Am Sonntag donosi, że firmy z Niemiec, które zaangażowały się w realizację projektu Nord Stream 2, otrzymały od amerykańskiej administracji ostrzeżenie przed groźbą nałożenia na nie sankcji gospodarczych. W podobnym tonie wypowiedział się Mike Pompeo, sekretarz stanu USA. Zaapelował on do firm m.in. budowlanych, ubezpieczeniowych czy projektowych, aby wycofały się z udziału w tym projekcie – w przeciwnym razie spotkają je konkretne konsekwencje.
Ta gospodarczo-polityczna groźba może okazać się skuteczna. Zwłaszcza, że Stany Zjednoczone są bardzo ważnym rynkiem dla niemieckich przedsiębiorstw, w tym z sektora gazowego i energetycznego. Jeśli administracja spełniłaby swoje groźby i faktycznie np. zakazała niemieckim firmom działalności w Stanach Zjednoczonych, to mielibyśmy do czynienia z bezprecedensową interwencją w kontekście Nord Stream 2. Ten ruch z pewnością ucieszyłby polski rząd.